nauka, nauka, nauka, nauka. tak mniej więcej można opisać moje ostatnie dni. co mnie zreszta nie martwi. bo to lepsze niż siedzenie i nic nie robienie...
staram sie nie zwracać uwagi na pewne rzeczy. ale tego nie potrafię. to jest trudne słuchajac niektórych osób.
staram się zapomnieć. zapomnieć przynajmniej o tych oczach. zapominam.
staram sie zmienić mój stosunek do wielu osób. ale nie potrafię.
staram się nie być agresywna. przynajmniej nie dla innych.
staram się agresję wyładować w pewne sposoby. ale czasami podczas nauki muszę walnąć mozno w biurko ewentualnie w ścianę bo inaczej mnie, za przeproszeniem, rozpierdoli.
staram się nie mieć dosyć całego śwaiata. ale ostatnio rzadko mi to wychodzi.
staram się dobrze uczyć. nie licząc historii (za przeproszeniem, KURWA MAĆ!), fizyki i matmy dobrze mi wychodzi przynajmniej to.
staram sie nie myśleć że jestem DO NICZEGO.
ale prawdy nie da się zmienić.
staram się nie pierdolić na pieprzone i beznadziejne tematy ale to także mi nie wychodzi.
jeszcze do tego leci mi krew z wargii no zaraz normalnie się wykrwawię.
LA LA LA LA