Komentarze: 5
znów zaczynam marzyć... ciągle... siedzę... patrzę w okno... i snuje nić snów, marzeń... znowu.... a nie chcę, chociaż dzięki temu na mojej twazy jest uśmiech.... te marzenia dodają mi sił :) może niech bedą... ale niech nie rosną w siłe :)
poza tym doszłam wczoraj, leżąc w łóżku i się nudząc, do pewnych wniosków. Jest Miłość. i Ona jest wieczna. nie jako pojęcie tylko Miłość do drugiej osoby. i istanieje jeszczez taka jakby "podmiłość" coś co wydaje nam się miłościa, w sumie nawet nią jest. np kiedy ludzie się pobierają, to raczej sie kochają. ale potem jest rozwód. to jest w/g mnie "podmiłość".... bo Miłość jest wieczna... chociaż z drugiej strony fakt faktem - Miłość nie jest wieczna bo ludzie sie zmieniają i Miłość się kończy. ale to chyba jest właśnie ta "podmiłość"... bo Miłość Prawdziwa potrafi zaakceptować wszystkie zmiany... tak mi się wydaje... ja potrafię. u Niego. wszystko zaakceptować. bardzo sie zmienił... popełnił dużo błędów... wybaczam Mu... zmieniła się na gorsze... ale ja Go nie umiem nie akceptować...
nie mam zamiaru popełniać błędu. nie mam zamiaru się załamywać przez Niego. ja wiem że to się skończmy. być może jutro, być może za 10 lat. ale skończy sie, nie mam zamiaru płakać ani nic... bo to nie ma sensu... chociaż czasami koi ból... ale ja nie bedę... nie będę psuć tego co jest... tego szczęścia :)
chyba jestem inna. moze nie od wszystkich ale od wielu osób... najbardziej załamuje mnie to mówia moi rodzice... nie wiem czemu, na ich opinii mi bardzo zależy, często patrząc na chłopaka myśle co starzy o nim pomyślą... nie wiem czemu... opinia starszych jest też ostatnio najczęstszym powodem moich łez. mojego złego humoru, małego dołka... wszystko co powiem jest złe. nieważne że moja matka powiedziała to samo kilka dni temu, nagle zmienia zdanie żeby być przeciwko mnie. wszystko co robie jest złe - odrabiam lekcje "nie za dużo się uczycz?" nie odrabiam "a co ten debil znów się nie uczy?" ciekawe czy kiedyś odwazę sie powiedzieć im przez kogo było tak jak było. mam zbyt słabą psychikę żeby tego słuchać... ostatnio matka znów mi mówiła jaka to ja głupia jestem bo mam takie zdanie na taki a taki temat. położyłam sie i się poryczałam. poza tym nie mogę w tym domu nic. nawet płakać. no bo od razu musi być jakis powód... nie mogę popłakać tak po prostu bo jest mi smutno bo od razu są pytania "masz jakis problem? mów natychmiast o co chodzi!!" nienawidzę tego domu. najpierw mnie zamykają jak w klatce, nie pozwalają nigdzie wychodzić, a potem mają pretensje że nie mam przyjaciółki... "na dwór? nie ma mowy, mozesz przyprowadzać znajomych do domu, na dworzu jest zbyt zimno" no i co z tego że nienawidzę siedzieć ze znajomymi u mnie na chacie, bo nie ma zadnej atmosfery? do domu albo nigdzie. bo pójdę na browary. i na papierosa. pamiętam też chwie kiedy mi ojciec zawołał mnie do salonu, podciągnął mi rękawy i sprawdzał czy nie ćpałam. wtedy się też ostro poryczałam.
a teraz się czuję głupio. nigdy nie mówiłam jakoś o tych niektórych sprawach... jakoś teraz też głupio czuję sie zapisujac to. to zawsze było tylko we mnie. i możliwe że robię źle zapisując to. ale trudno. żeyci jest zbyt krótkie żeby czegokolwiek załować.