Archiwum grudzień 2004, strona 2


gru 14 2004 zmiana
Komentarze: 3

dzisiaj dużo przemyślałam... w sumie zbyt dużo jak na te 45 min biologii ale... to było wazne... potem myślałam o tym cały czas...

czas na zmianę. chcę być taka jak kiedys. taka jaką pamięta mnie chyba tylko J., wiele osób wtedy nie miała ze mną kontaktu... czy wogóle ktoś miał? chyba nie... ale teraz... teraz to wynika samo z siebie, wtedy też zostałam sama. tak jak teraz. nie ma obok mnie nikogo. po prostu. przyjaźń? już od dawna to słowo jest mi obce....

ostatnio ktoś mi powiedział "dziekuję za to że mi pomagasz" myslałam że naprawdę ta osoba chce mi podziękować, że w jakiś tam sposób jej na mnie zależy, przecież mówiła że mam w niej przyjaciółkę... itd... dzisiaj się przekonałam jakie to było fałszywe... nie wiem po co mi to mówiła, po prostu bardzo mnie tym zraniła, wiedziałam że przyjaźni nie może być, po prostu jesteśmy zupełnie inne, ale to był taki fałsz... trudno wszystko można przeżyć...

pewna osoba kiedyś dla mnie tak bardzo bliska, stała sie nagle dla mnie nikim, neutralną osobą... ta osoba o tym wie... powiedziałam mu to, ale taka jest prawda...

a teraz... teraz czas na zmiany... koniec z tym wszystkim... koniec

zostaję sama... wiem moja wina, niech mi nikt nie pisze "nie narzekaj sama się w to wkopujesz"... czy ja narzekam? nie... to jest droga do szczęścia... przecież już to przeżyłam... byłam szczęśliwa... moze sobie to wmawiałam... ale było pięknie... chcę żeby to powróciło...

 ***

niedługo sylwester... nie lubię tego dnia... dzisiaj do tego doszłam... wtedy widać jak bardzo sama jestem. każdy z kimś wychodzi, spotyka się itd... a ja bedę sama, ewentualnie spędzę świetny sylwester z rodzicami... moze to i lepiej? może to jest ta dobra droga? no i co z tego ze nie ma nikogo kto chciałby ten dzień spędzić ze mną? no i co z tego ze jestem sama? tak będzie lepiej...

tylko kurwa dlaczego się rozklejam? przecież to da mi szczęście... i to poczucie... pamiętam jak kochałam te chwile... i teraz będzie tak samo! :) 

 

 

.mala : :
gru 10 2004 Bez tytułu
Komentarze: 5

znów zaczynam marzyć... ciągle... siedzę... patrzę w okno... i snuje nić snów, marzeń... znowu.... a nie chcę, chociaż dzięki temu na mojej twazy jest uśmiech.... te marzenia dodają mi sił :) może niech bedą... ale niech nie rosną w siłe :)

poza tym doszłam wczoraj, leżąc w łóżku i się nudząc, do pewnych wniosków. Jest Miłość. i Ona jest wieczna. nie jako pojęcie tylko Miłość do drugiej osoby. i istanieje jeszczez taka jakby "podmiłość" coś co wydaje nam się miłościa, w sumie nawet nią jest. np kiedy ludzie się pobierają, to raczej sie kochają. ale potem jest rozwód. to jest w/g mnie "podmiłość".... bo Miłość jest wieczna... chociaż z drugiej strony fakt faktem - Miłość nie jest wieczna bo ludzie sie zmieniają i Miłość się kończy. ale to chyba jest właśnie ta "podmiłość"... bo Miłość Prawdziwa potrafi zaakceptować wszystkie zmiany... tak mi się wydaje... ja potrafię. u Niego. wszystko zaakceptować. bardzo sie zmienił... popełnił dużo błędów... wybaczam Mu... zmieniła się na gorsze... ale ja Go nie umiem nie akceptować...

nie mam zamiaru popełniać błędu. nie mam zamiaru się załamywać przez Niego. ja wiem że to się skończmy. być może jutro, być może za 10 lat. ale skończy sie, nie mam zamiaru płakać ani nic... bo to nie ma sensu... chociaż czasami koi ból... ale ja nie bedę... nie będę psuć tego co jest... tego szczęścia :)

chyba jestem inna. moze nie od wszystkich ale od wielu osób... najbardziej załamuje mnie to mówia moi rodzice... nie wiem czemu, na ich opinii mi bardzo zależy, często patrząc na chłopaka myśle co starzy o nim pomyślą... nie wiem czemu... opinia starszych jest też ostatnio najczęstszym powodem moich łez. mojego złego humoru, małego dołka... wszystko co powiem jest złe. nieważne że moja matka powiedziała to samo kilka dni temu, nagle zmienia zdanie żeby być przeciwko mnie. wszystko co robie jest złe - odrabiam lekcje "nie za dużo się uczycz?" nie odrabiam "a co ten debil znów się nie uczy?" ciekawe czy kiedyś odwazę sie powiedzieć im przez kogo było tak jak było. mam zbyt słabą psychikę żeby tego słuchać... ostatnio matka znów mi mówiła jaka to ja głupia jestem bo mam takie zdanie na taki a taki temat. położyłam sie i się poryczałam. poza tym nie mogę w tym domu nic. nawet płakać. no bo od razu musi być jakis powód... nie mogę popłakać tak po prostu bo jest mi smutno bo od razu są pytania "masz jakis problem? mów natychmiast o co chodzi!!" nienawidzę tego domu. najpierw mnie zamykają jak w klatce, nie pozwalają nigdzie wychodzić, a potem mają pretensje że nie mam przyjaciółki... "na dwór? nie ma mowy, mozesz przyprowadzać znajomych do domu, na dworzu jest zbyt zimno"  no i co z tego że nienawidzę siedzieć ze znajomymi u mnie na chacie, bo nie ma zadnej atmosfery? do domu albo nigdzie. bo pójdę na browary. i na papierosa. pamiętam też chwie kiedy mi ojciec zawołał mnie do salonu, podciągnął mi rękawy i sprawdzał czy nie ćpałam. wtedy się też ostro poryczałam. 

a teraz się czuję głupio. nigdy nie mówiłam jakoś o tych niektórych sprawach... jakoś teraz też głupio czuję sie zapisujac to. to zawsze było tylko we mnie. i możliwe że robię źle zapisując to. ale trudno. żeyci jest zbyt krótkie żeby czegokolwiek załować.     

  

.mala : :
gru 08 2004 Bez tytułu
Komentarze: 4

popatrzyłam w lustro... upięte włosy, wymykające się spod kontroli pasemka... jasne usteczka pomalowane pomadką dla dzieci z avonu... dziecięcy uśmiech. wyglądam jak 13-latka...

.mala : :
gru 05 2004 Bez tytułu
Komentarze: 3

nie wiem czemu ale wolę się rozpisać tu, niż w moim pamiętniku. dziwne. tu wiecej potrafię napisać.

spotkałam - czy to dobre wyrażenie? - dzisiaj Go. nawet sie do mnie nie odezwał. tylko niemiłe "a niby kiedy miałem przyjść?" aż mnie po prostu... nie wiem... stałam tak, nawet się na Niego nie spojrzałam, tylko w tą ulicę. łzy zaczęły lecieć. umiałam tylko powiedzieć "my idziemy"

teraz boli. miałam się nie poddawać, walczyć - mówiłam to sobie CAŁY wieczór. ale nie wiem. nie potrafię. bo niby jak? nie dam rady. dużo rzeczy mogę. tego nie. nie zdołam. bo sama nie dam rady. On też musi chcieć. choćby porozmawiać. dzisiaj było widac Jego chęci - które są zapewne baardzo wielkie. nie wiem. już nie potrafię myśleć. tylko te wiersze naokoło mnie przelatują pokazują myśli, na zewnątrz je wyłaniają.  

Chcę, żeby Twoje oczy w me oczy patrzyły,
Chcę, żeby Twoje usta z mymi się złączyły,
Chcę, żeby moje serce tylko Tobie biło,
Ciągle o Tobie marzę,
Jesteś wątkiem mych snów.
Chcę być wiecznie z Tobą,
Słuchać wciąż Twoich słów!
Jesteś mym marzeniem
Mym natchnieniem
i kłebkiem myśli słodkich
spełnieniem...

Nie Kocham Cię!
Kocham o Tobie wspomnienie.
Czy to miłość?
Wdech,wstyd,strach.
Stawiam kroki lecz się nie oddalam.
W jednej chwili rdzewieją zużyte aureole.
Ziemia się nie kręci lecz kreśli parabole.
Każdy ból to świadomość życia.
Każde cierpienie to trwoga bycia.
Zaznaczę miejsca gdzie wyschły łzy.
Wymiotuje paranoidalnie powracające sny.
A gdy umrę sprzedaj me narządy.
Zostaw na pamiątkę złamane serce.
Księżyc wpływa na morskie prądy.
Wydech to znak,że jeszcze żyje.
Krwią namaluję portret twój by pokazać,że priorytetem mym jest ból.
Gwozdziem napiszę na szybie wiersz by pokazać jak mocno kochałem Cię

To nic, że czasem boli
To nic, że czasem płaczę
To nic, że czasem mnie ranisz
To nic, że czasem mnie nie zauważasz
To nic, że często nie masz dla mnie czasu
To nic, że...
Wszystko wybaczam
Ale dlaczego? Przecież Ty mnie krzywdzisz!
Zastanawiałam się długo, co jest tego przyczyną
Jest to coś silnego, bardzo trwałego
Coś, co złączyło nas na wieki
Ale co? Ja nie wiem
A może Ty mi na to odpowiesz?
Popatrzyłeś na mnie ze zdziwieniem w oczach
I powiedziałeś tylko jedno słowo
Takie, które cały świat zmienia
Po prostu - Miłość-

Jestes gwiazką na ciemnym niebie...
Promykiem słońca w deszczową pogodę...
Tęczą po najgorszej ulewie...
Światełkiem w tunelu...
Nadzieją bez dna...
A najważniejsze jest to...
Że moja miłość do Ciebie nie sięga serca dna...
Życie bez Ciebie było by tylko strasznym cierpieniem...
Więc miłość nazwałam twoim imieniem...

Nie powrócisz już nigdy do mnie,
i nigdy nie spotkamy się.
Bo wszystko między nami skończone,
i nigdy nie odnowi się!
To była jedynie przyjaźń,
która tak szybko zakonczyła się.
Bo co mogło cię zatrzymać?
Skoro ty nie kochałeś mnie!
Weź idź, idź tam gdzie mnie nie będzie,
by oczy me znów cię nie ujrzały.
A łzy wylane za tobą wreszcie skończyły się.
Proszę idź, nie zatrzymuj się!!

a ten wiersz specjalnie dla k14 [chociaż i tak już marzy o kimś innym - co dziwne zabolało mnie to! ] :

Dziś Ci mówię koniec z nami,
Dłużej kłamstwa znieść nie mogę.
Serce moje nie jest sługą
I pokochać Cię nie może.
Myślałam, że z czasem się uda,
Lecz teraz wiem, że kocha tylko jego.
Nie chce Cię ranić,
Ani ranić siebie.
Dlatego mówię koniec z nami,
To nam ulgę przyniesie.... 

 

czytałam dzisiaj listy matki. stare. z jej nastoletnich lat. czemu my teraz nie piszemy listów? to takie wspomnienia, np dzisiaj udowodniłam matce że nie była grzeczna : znalazłam list jak miała 14 lat ze piła broawry! haa! :) :) ale naprawdę... fajnie było to poczytać. poza tym moja matka chyba była fajna. dużo osób dziekowało jej w listach za przyjaźń... heh muszę to przecież po kimś mieć :)

ale tak naprawdę to zaraz umrę. naprawdę mam na to ochotę. nie jakąś nie wiem... ale taką po prostu. żadnego cięcia się. nic. po prostu chcę połozyć się i umrzeć. nie obudzić się, nie myśleć o Nim, że mogło... nie wiem. nie chcę tak jest jak jest, nie zmienię tego. a wmawianie ze zmienię byłoby złe. dlatego nic nie piszę. koniec.

.mala : :
gru 05 2004 boję się...
Komentarze: 3

notka zbędna. nie wiem nawet po co. napisana chyba ze strachu. takiego zwykłego. siedzę sama na chacie. qmpel wysłał mi straszną stronkę co niby trzeba szukać różnic a tu nagle krzyk i okropna twarz kobiety. zaczęłam nawet płakać. trzęsłam się. mimo zapalonego światła. ja się strasznie boję. nie wiem. moja wyobraźnia jest chora i ciągle coś wymyśla. potem jeszcze mój kot którego wcześniej wypuściłam na korytarz otworzył sobie drzwi. myślałam że zawału dostanę ;/ a teraz ledwo dotykam klawiatury. żeby było cicho. żeby nic nie prszyło/przyleciało/przypełzło/pokazało się... boję się strasznie. czuję się jakbym miała zaraz umrzeć. moja wyobraźnia jest okropna. nie dziwię się. okno zamkniętę a kartka sie porusza... ratunku... umiream... ludzie co ja mam zrobić kiedy się tak boję? :( :(... dlaczego tak cholerna kartka się rusza? powiedzcie że to prawa fizyki... bo kurwa nie wyrobię! zdjęłam ją. aż odskoczyła! przyrzekam! odsunęła się!... umrę zaraz... aaa! wyłączam kompa i wskakuję pod kołdrę... ale nie usnę. nie zgaszę swiatła!... zadzwonie do mamy...  

.mala : :